Wraz z kobietą chudnie jej nastrój

Obrazek

“Jak to nie mogę pączka?!”

Większość z nas (tych należących do płci bez chromosomu Y) chociaż raz w życiu wypowiedziała magiczne: “muszę stracić na wadze!”. W większości wypadków nie chodziło o chęć rozpaczliwego odcięcia sobie nogi czy też  lewego ucha, by zgubić parę kilo, a nawet jeśli chodziło – to tą częścią osób zajmować się nie będziemy. Mój blog, choć równie przytulny, nie jest kozetką psychologa.

Osobnik należący do płci, tym razem tej z chromosomem Y, myśli:

Do kulek jeża! Lachon. Fajna, uśmiechnięta, zadbana (w sensie, że regularnie farbuje odrosty) i całkiem nieźle udaje, że wie, o czym mówię, gdy wspominam coś o przeglądarce Safari – chociaż gdyby mogła, to by się przyznała, że bardziej jej się to kojarzy z jakimś dziwnym rodzajem grejpfrutów niż komputerem. Brałbym, tylko te nogi jakieś takie… no, nie takie jak ma Cindy Crawford. Bardziej już przypominają nogi Nigelli Lawson i to też jakieś 10 kilo później.

No to się odchudzamy. I nie wiedzieć kiedy z całkiem sympatycznej łani przeradzamy się w rzężącego o każdy kawałek ciasta Garfielda, a w oczach zamiast iskierek, promyczków czy co Wy tam w naszych oczach widzicie, pojawia się złość.

Bo czy Wy, Panowie, wiecie, że laska odchudzająca się to laska wkur… lekko poirytowana?
Bo czekolady nie, posiłki o równych porach, więc ze spotkania z przyjaciółką trzeba się zwijać szybciej niż by się tego chciało (“bo wiesz, Kasiu, zdaję sobie sprawę, że dopiero zdążyłaś mi opowiedzieć o marnej namiastce swojego życia wewnętrznego, ale o 15:00 mam porę posiłku, a ryż brązowy dłużej się gotuje, to pędzę, pa-pa!”), a zastosowanie ma tutaj Prawo Citrrus (to ma szansę zrobić karierę, więc zapamiętajcie!):

Otóż: proporcjonalnie do ilości węglowodanów w diecie maleje też wskaźnik dobrego humoru.

I nawet piwa się nie można napić, gdy Ci chomik zdechnie (trzeci w tym miesiącu, swoją drogą. Zdarza się, jak chcesz być alternatywna i zamiast kółka do biegania kupujesz mu wiatrak – że niby taka bieżnia z turbonapędem.)

Mnie to nie dotyczy, na szczęście, bo cierpię na nieuleczalny optymizm, ale jako obserwator otoczenia widzę. Widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie… a nie, wróć.
Widzę i opisuję. Laska na diecie = laska… lekko poirytowana. I co Wam po tym, że wybranka będzie miała talię osy czy tam innego owada, skoro razem z kobietą chudnie jej nastrój i pozytywne nastawienie do życia?

Jak w Simsach – wskaźnik spada na łeb, na szyję.
I po ideale. Ja wiem, że ideały się sprzedały, ale marchewka skutecznie nie ociera łez. Możecie mi wierzyć na słowo.

Z wyrazami blogowości,
Citrrus.

5 thoughts on “Wraz z kobietą chudnie jej nastrój

  1. Kolejny ciekawy tekst i dobre przesłanie, aczkolwiek ilość pseudointelektualizmów co drugie zdanie trochę razi. Pomyśl nad tym 🙂 !

  2. Hello, ja wlasnie w tej chwili trenuje zeby zrzucic to co zostalo po wakacjach i swietach. Do tego stosuje diete krolika (czasami nawet w podobnych ilosciach), wiec chyba cos mi sie nalezy 🙂

Leave a reply to Martyna Cancel reply